Shiraberu
Tereny watahy i okolic => Osady => Wątek zaczęty przez: Konan w Maj 24, 2014, 22:43:51
-
Uprawy, zwierzęta i inne rzeczy, którymi zajmują się farmerzy.
-
Wszedł cicho i bezszelestnie. Ustał na chwilę i rozejrzał się.
-
Weszłam. Rozejrzałam się. Pierwszy raz tu byłam, nie wiedziałam czy mogę tu być, ale co tam, mama nie widzi.
-
P chwili odwrócił łeb i ujrzał małego szczeniaka. Zlekceważył go i usiadł.
-
Wleciałam i wylądowałam obok córki. Po chwili zauważyłam nieznanego mi jeszcze basiora,więc podeszłam do niego.
-Witaj.-uśmiechnąłem się.
-
Spojrzał na waderę zimnym spojrzeniem i cicho burkną:
-Witam.
-
-Nazywam się Shura,a ty?-machnęłam skrzydłami i je złożyłam.
-
-Nikomu nie jest to potrzebne...-burknął i wstał. Odszedł 2 kroki.
-
-Ale ja jestem po prostu ciekawa.-zamerdałam ogonem i podeszłam do niego te dwa kroki.
-
-A ja nie chcę go wyjawiać!-warkną lekko.
-
-To chociaż wyjaw,jak mam się do ciebie zwracać.-powiedziałam troszkę ciszej,poważniejszym tonem.
-
- Oj mamo, ale jeśli on nie chce, to znaczy że nie, czy nikt niczego nie rozumie?
-
-Rozumiem to skarbie,ale to troszkę niekulturalne.Chciałabym wiedzieć chociaż,jak mam do niego mówić.-zwróciłam się do córki.
-
- No tak, ale jeśli on nie chce, to nie powinnaś mu rozkazywać. Nie jesteś jego mamą. Jesteś moją mamą!
-
-Wiem,ale ja mu przecież nie rozkazuję...znaczy...ehh,masz rację. Przepraszam,Panie Nieznajomy.
-
-Nie ma za co..-odparł i odszedł trochę dalej.
-
Westchnęłam i usiadłam.
-
Spojrzał na waderę i szczeniaka. BYły bardzo podobne...Więc wzią to za rodzinkę. Ta...Rodzinka. Chwila. Skoro rodzina-to gdzie tatuś?...Basior zamyślił się i usiadł.
-
-Ona nie ma tatusia.-odpowiedziałam na pytanie basiora,choć nic nie powiedział. (Moc panowania nad dźwiękami daje mi możliwość czytania w myślach .___.)
-
Zrobił minę a'la O.O po czy burknął:
-Możesz nie czytać w moich myślach?!-zapytał oburzony
-
-Wybacz,to nie zawsze jest zależne ode mnie.
-
-Aha....-odparł cicho.Zrobił niewidzialną barierę,która nie przepuszczała czarów i innych uroków.
-
Znów westchnęłam.
-
Zaczął gwizdać.
-
Zaśmiałam się...i położyłam się.
-
Westchną i zrobił to samo co wadera.
-
-Nie masz ochoty na rozmowę?-spytałam.
-
-A jak myślisz?-odparł.
-
Bla bla bla. Jakieś pogadanki dorosłych. Siadłam bezradnie.
- NUDZĘ SIĘ - krzyknęłam w ich stronę.
-
Wstałam i podeszłam do córki.
-To spróbuj złapać mój ogon!-zaśmiałam się i zaczęłam nim merdać.
-
- Mamo, nie rób mi siary - mruknęła.
-
-Będę robić,co mi się podoba. Poza tym,mówiłaś,że ci się nudzi,a jak ja byłam mała to lubiłam się tak bawić.
-
- No to Ty, ale nie ja. Hello!
-
-Weź przestań,chciałam być miła!-powiedziałam z miną typu >.<
-
- Oh no dobra. Ale ja się w to nie bawię.
-
Wleciałam.
Rozejrzałam się. Zobaczyłam grupkę wilków. Podeszłam do nich. Usiadłam i cicho siedziałam.
-
- Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan.
Pomalutku, bez pośpiechu wszystko zrobię sam.
Nad makietą się męczyłem ładnych parę lat,
Ale za to zwiedzać cudo będzie cały świat
Tu na razie jest ściernisko,
Ale będzie San Francisco,
A tam, gdzie to kretowisko,
Będzie stał mój bank.
Do roboty mam smykałkę, krzepę mam, jak wół.
Sam pociągnę wóz pustaków, choćby był bez kół.
Już wyciąłem wszystkie krzaki, teraz zwożę żwir.
Mam to w nosie, że sąsiedzi mówią o mnie "świr".
Tu na razie jest ściernisko . . .
Ja nie jestem w ciemię bity, budowlankę znam
I samemu burmistrzowi wstęgę przeciąć dam.
Tu na razie jest ściernisko . . .
Tu na razie jest ściernisko . . . - wydarła się.
-
-Nie krzycz tak,jeszcze innych powystraszasz!
-
Zmieniłam się w zwykłego wilka i pobiegłam w stronę domów. Ludzie jeszcze jednak się nie zabierali za robotę, ale jeden zaczął strzelać ze swojej strzelby. Zauważył mnie. Jednak po chwili ruszyłam w stronę wilków.
-Zaraz będą pracować, a więc radzę uważać.
Zmieniłam się "w oryginalną siebie" i wyleciałam.
-
Popatrzyłam chwilę za Siddalee.
-Lepiej stad chodźmy...-powiedziałam,wzięłam Aris w pysk,rozłożyłam skrzydła i wyleciałam.
-
Westchną. Pobył jeszcze trochę i wyszedł.